Opowiadanie: Wila, Metamorfomag i Ja
Autor: Tita
(...)uniosła brwi, po czym jak gdyby nigdy nic chwyciła mnie za krawat. Chyba chciała mi urwać głowę, bo chyba raczej nie przyciągnąć do siebie!...— Pod koniec tamtego roku nie byłeś takim grzecznym chłopcem... – wyszemrała głosem ociekającym lepką, klejącą się słodyczą, spoglądając mi przy tym bezczelnie prosto w oczy.Znieruchomiałem, kamienując ją wzrokiem.Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem, czy ona naprawdę to powiedziała?!Po pierwsze, odsuń się ode mnie Ginger na gacie Merlina, a po drugie przestań gadać o tym co mogło się stać, ale się nie stało!To ona po uczcie pożegnalnej zaczęła mnie molestować żebym przyznał się skąd mam tę świeżą ranę, którą nie wiem jakim cudem wyniuchała tym swoim ślizgońskim nosem! A omal jej nie pocałowałem tylko po to – podkreślam TYLKO ale i wyłącznie po to – żeby w końcu się zamknęła!Coś mi się widzi, że w tym roku drogo zapłacę za tamtą chwilę słabości. Chwyciłem ją mocno za rękę, po czym odczepiłem jej palce od mojego krawata, jeden po drugim.— Wracaj do przedziału, Bulstrode – powiedziałem chłodno, ale ona tylko zaśmiała się w głos. Nie był to jednak perlisty śmiech, zarezerwowany dla reszty szkoły, tylko ten prawdziwy, ostry i szorstki, jak ocierające się o siebie kamyki.— Bo co, wlepisz mi szlaban? – parsknęła. – Odejmiesz mi pięć punktów?— Mogę ci odjąć kończyny, jeżeli jeszcze raz tkniesz mój krawat.Gigi obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie, zamiatając swoimi złotymi lokami w powietrzu i zniknęła w przedziale zajętym przez jej ślizgoński harem. Mimowolnie wzruszyłem ramionami, po czym ruszyłem dalej korytarzem. Ta scena nie była zbyt przyjemna, ale znając to jak ja i Bulstrode się zazwyczaj żarliśmy, mogło być gorzej...Tak. Mogło być o wiele gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz